I
znowu intensywnie. W pracy istny młyn. W dodatku stres, wracałam z totalnym bólem
głowy, koszmar, dwa dni wyjęte z życiorysu. Poza tym przez trzy dni z rzędu
bardzo późno lądowałam w domu. Kochany dziadek, zawsze można w takich
przypadkach na niego liczyć ;). Dzielnie radził sobie z dwójką łobuziaków,
którzy w dodatku z racji kaszlu i kataru siedzieli w domu…
Mąż
od 11 dni jest pracujący. Uczymy się nowej organizacji. Chłopcy muszą wstawać
wcześniej, koniec z wylegiwaniem się od 8 ;). Dzielimy się dziećmi, każde z nas
odstawia jedno i rusza do roboty. Zazwyczaj po południu ja odbieram dwójkę ze
żłobka i przedszkola, bo mąż trzepie mecze coby trochę dorobić… Jest ok i dużo
mniej stresu.
Dzieci
mądrzeją z każdą chwilą. Starszak ostatnio był z przedszkolem w kinie. Byłam
totalnie spanikowana. W dodatku siedziałam na radzie i nie miałam jak zadzwonić
spytać czy wszystko ok. Oddelegowałam więc do tego męża, choć bronił się jak
mógł… Dowiedział się najpierw, że dzieci (w tym nasz mądrala) właśnie zostały
zapakowane do autokaru. Potem, że już wrócili i wszystko jest w porządku. Uff…
Młodszy,
zwany potocznie Małym Ludkiem, rozumie wszystko, co się do niego mówi. Czasami
nawet słucha. Nadal jego ulubione czynności to: wrzucanie śmieci do kosza,
brudnych naczyń do zlewu, bawienie się deską klozetową, ewentualnie walenie
pięściami w telewizor lub siedzenie pod drzwiami balkonowymi i patrzenie w
okno. Jest zakochany w swoim dziadku, który spędził u nas 5 dni. Wystarczyło,
że dziadek wszedł do łazienki, chłopczyk już leciał za nim na tych swoich
malutkich nóżkach i walił pięściami w drzwi krzycząc „dziadzia, dziadzia”. I
tak przez cały pobyt dziadka… Maluch klepał fotel, by dziadek na nim siadał, po
czym wskakiwał mu na kolana… Uroczo to wyglądało, choć biedny dziadek nie
mógł spokojnie wypić kawy (pił ją w
wnusiem na rękach…).
Wczoraj
i dziś rano był u chłopców wujek i obaj też od razu go odstąpili. Biedny wujek,
nieprzyzwyczajony do dzieci, dzielnie znosił pobudkę o 5.45, kiedy to wskakiwały
do niego dwa urwisy, śmiejąc się, przytulając, wariując ;).
Wczoraj
wybraliśmy się z rana do Centrum Nauki Kopernik. Okazało się jednak, że na
bilety trzeba czekać 2 godziny. Stanie tyle czasu w kolejce z dwójką nie ma
sensu, zdecydowaliśmy się więc na mniej oblężone Muzeum Wojska Polskiego.
Chłopcy mieli ogromną frajdę oglądając samoloty, armaty, machiny oblężnicze…
Byli naprawdę bardzo bardzo grzeczni zwiedzając samolot! Później się okazało,
że miła pani pilot to dawna koleżanka mamusi ;).
Dziś
niedziela, chłopcy się dotleniają z tatusiem, mamusia sprząta, gotuje, piecze i
w końcu znalazła chwilę na bloga ;).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz