Wczorajsza
modlitwa trzylatka:
-
Za co chcesz podziękować Panu Bogu?
-
Za to, że jesteśmy zdrowi, że tata wrócił do domu, że był u nas ksiądz, za
mojego brata…
-
A o co chciałbyś prosić Pana Boga?
- Żebyśmy wszyscy byli zdrowi,
żeby misiu był zdrowy, żeby odwiedził mnie wujek, żebym miał nowe firanki, o
chleb, żeby tata dostał pracę, za ciocię (i tu długa wyliczanka wszystkich
cioć, jakie tylko pamięta, tak samo z wujkami, babciami, dziadkami, kuzynami…), żebym miał nowe radio z piosenkami do tańczenia…
Pragnę
nadmienić, że nie mieliśmy z mężem karczemnej awantury, po której tenże
wyszedłby trzaskając drzwiami ;). Tatuś dwa razy wychodził sędziować, więc
pewnie dlatego dziecku zapadła tak w pamięć radość z jego powrotu. Staramy się
rozwijać więź Synków z Opatrznością, lubimy przy okazji słuchać, co jest dla
niego (Starszaka, bo ten jest bardziej komunikatywny...) ważne. No i zachodzimy w głowę, skąd pomysł tej firanki, skoro ma ze swym
ulubieńcem, Zygzakiem (dostał, bo o niej marzył…).
Kończy się
weekend i jak w każdym pobożnym polskim domu mieliśmy rosół i domowe wypieki.
Wczoraj Starszak uparł się, że będziemy robić jagodzianki. Z racji zimy i braku
jakichkolwiek jagodowych zapasów w zamrażalniku, ich rolę odegrał dżem
truskawkowy. Chyba skutecznie, bo wszystkie buły zostały pochłonięte. Także
przez Młodszego, co nas bardzo cieszy, ze względu na jego kiepski apetyt… Dziś
mieliśmy domowy chleb. Aż trudno uwierzyć, że ciasto na niego rosło ponad 16
godzin… Oj, nie da się go zrobić spontanicznie! Za to wyszedł modelowo, bo 3/4
bochenka zjedliśmy jeszcze na ciepło.
Od jutra
robota. No i jak dla mnie podwójna, bo kończy się miesiąc i muszę się uwinąć z
pracą nr 2. Mąż też coś zaczyna, nie znamy szczegółów, raczej nie jest to
szczyt jego marzeń, ale tzw. wyjście
awaryjne. Wierzymy jednak, że Opatrzność czuwa i ma dla nas coś najlepszego :).