środa, 22 lutego 2012

"MOM PICIE"


Na wszystko brakuje czasu… Popołudnia i wieczory zazwyczaj spędzam sama z dziećmi, bo mąż sporo sędziuje. W pracy mobbing, szef straszy zwolnieniami. Dwoję się i troję, i zazwyczaj tak jest, że wieczorem zasypiam razem z dziećmi, po północy budzi mnie mąż, każe iść do łazienki i spać. Zasypiam z poczuciem porażki (bo szuflada ze sprawdzianami i wypracowaniami puchnie, zawartości wciąż przybywa…) i rano z trudem wstaję do pracy. Plusem bezrobocia męża jest to, że nie trzeba zrywać się całą brygadą skoro świt. Jedynym plusem, bo już sytuacja coraz mocniej nas frustruje.
Mieliśmy udany weekend, przyjechali moi rodzice (imieniny Młodszego!), więc mogliśmy udać się na zakupy bez dzieci (co za frajda!), które w dodatku były tym faktem zachwycone. Przy okazji przypomniały mi się czasy, kiedy Starszak był w wieku Młodszego. Często wówczas jeździłam do rodziców, bo z wielkim brzuchem nie miałam siły ganiać całe dnie za synem. Bardzo się wtedy rozwinęła więź dziadzio-wnuk. Wnuk robił wszystko z dziadkiem, czy może dziadek z wnukiem… Całe dnie na rączkach, bo nawet kawę musiał biedny dziadek robić i pić z uczepionym do szyi półtoraroczniakiem. Naleśniki podrzucać, ku dzikiej uciesze chłopca. Jak dziadzio szedł się kąpać, to dziecię kładło się pod drzwiami i wyło…
Teraz nasz Młodszy obi to samo. Mimo że spędza z dziadkiem dużo mniej czasu niż brat w jego wieku, powiela te same schematy! Ponieważ należy do niepoprawnych niejadków, wykorzystywaliśmy autorytet dziadka, by dziecię coś przełknęło. Zjadał np. zupę z jego talerza. A jak dziadek wyjechał, chłopcy machali do niego przez szybę z balkonu. Potem przez cały dzień młodszy podchodził, walił pięściami w okno krzycząc „Dziadzio, dziadzio!...
Starszy też miał niezłą akcję. Już dawno babcia mu obiecała, że jak będą jechać do niego w odwiedziny, to odbiorą go z przedszkola. Zapomniałam upoważnić panie, że ktoś inny odbierze synka, więc poszłam po niego razem z babcią, a dziadek parkował. Wchodzimy, a dziecię, kompletnie mnie ignorując, wymija stojącą za mną babcię i pyta: „A gdzie dziadzio?”. Na szczęcie tenże już wkroczył na podwórko… Taka to wdzięczność wobec matki ;).
Muszę się pochwalić, że w sobotę Młodszy sformułował zdanie. Nierozwinięte, co prawda, ale urocze: „MOM PICIE”. Słyszał tata, słyszała babcia (mama usypiała Starszaka, więc opiera się tylko na relacjach świadków). Słowo „Picie” należy do ulubionych, ale skąd fascynacja śląską gwarą? Czyżby znowu geny po dziadku?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz