środa, 20 czerwca 2012

Marudzenie marudera


Skończyłam brać zastrzyki i za jakiś tydzień mój organizm się z nich oczyści. Kiedy jednak napomykam, że może jak Mały będzie się dopominać, to wrócę do karmienia, spotykam ze wszystkich stron opór połączony z całkowitą dezaprobatą i troską ;). Może jednak coś w tym jest? Nie będąc w ciąży ani matką karmiącą (oj, zapomniałam już jak to było…), mogę:
1)      Pić na umór
2)      Chodzić do lekarza kiedy zachoruję i brać receptę bez gadania, że może jednak coś innego,
3)      Iść na profilaktyczne usg piersi,
4)      Nosić sukienki,
5)      Jeść śmieciowe żarcie,
6)      Przespać całą noc :-D

Tylko co z tego, skoro:
1)      Nie mam kiedy, ani z kim, ani nawet ochoty się napić,
2)      Nie planuję chorować,
3)      Nie cierpię chodzić na badania profilaktyczne,
4)      Przytyłam i w sukienkach wyglądam jak „znoooowuuuu w ciąąąąąąży”,
5)      Nie przepadam za śmieciowym żarciem,
6)      I tak w nocy się ciągle budzę, nasłuchując, czy dziecię się nie obudziło…
Tak, wiem, maruder jestem. Po prostu dla mnie karmienie to cudowne doświadczenie… Buuuu, jak mi tego brakuje…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz