Niby
wakacje, ale zawalona wciąż jestem papierkowymi sprawami. Z tego wszystkiego
zapomniałam zapłacić rachunek za telefon i dostałam przed chwilą ostrzegawczego
sms-a, że mi zablokują połączenia… Tymczasem w chwilach, kiedy nie mam siły
zajmować się dziećmi, te dzwonią do babci/dziadka na pogaduchy, a ja mam moment
oddechu. Muszę koniecznie zapłacić dziś ten rachunek!
Stresy
związane z pracą odreagowuję oddając się mojemu nałogowi. Jest brutalny,
pochłania mnie niemal bez reszty. Dziś byłam sama w domu z Młodszym i oddawałam
się mojemu zniewoleniu, tymczasem Mały (niekarmiony cyckowo od 2,5 tygodnia)
cichaczem podszedł, podwinął mi koszulę i dorwał się do dotychczas pilnie
strzeżonego cycka… I tam zasnął, choć było dopiero parę minut po 10… A ja
czytałam, czytałam i czytałam namiętnie. W ostatnim czasie odkryłam Zafon, moje
uczennice prześcigały się w polecaniu mi i pożyczaniu wybranych pozycji, dziś
pochłonęłam Wybór Marty. Trochę z
innej beczki… Mądra książka, choć wiele spraw mnie w niej irytowało. Czekam, aż
z Merlina przyślą mi dwa Zafony, zasłużyłam sobie na prezent na koniec roku J. I mam nadzieję, że akcja z cyckiem była
incydentalna… Zbyt wiele kosztowało nas odstawienie, by przerabiać to raz jeszcze…
A`propos
końca roku, w domu pachnie jak w kościele, dostałam piękne kwiaty od uczniów :). Wzruszyło mnie, że przychodzili uczniowie, po
których nigdy bym się tego nie spodziewała. Kocham pracę w szkole. I jestem
przerażona zmianami, jakie szykuje nam rząd i samorządy (niestety na jedno
wychodzi).
W
każdym razie namiętnie czytam i zbieram się w sobie, żeby papierkową robotę
odwalić. Wtedy udam się na zasłużony urlop :D.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz