Czy ja
poprzednio pisałam, że czas ucieka? Czas pędzi jak cholera… Już zaczął się ten
moment, w którym zaczynam panikować, bo wiem, że nie wystarczy mi go na
wszystko co konieczne… Jak to mówił św. Franciszek? "Zacznij od robienia tego, co konieczne.
Potem rób to, co możliwe i nagle okaże się, że robisz rzeczy niemożliwe."
Oby i u mnie się to sprawdziło.
Dziś
spędziłam dzień w kuchni. Może kiedyś napiszę poradnik pani domu rodem z lat
60. XX wieku? Bo czuję się jak matka Kevina z Cudownych lat. Nie pamiętam, czy robiła to, co ja, ale na pewno
taki wizerunek do niej pasuje. Bo co ja zrobiłam? Wielki gar leczo, mniejszy
(ale też duży) gar żuru, 22 kotlety mielone, zamarynowałam pierś z kury
(tudzież kurczaka), 8,5 słoika dżemu śliwkowego i kompot ze śliwek ;). Nie
zdążyłam upiec ciasta na niedzielę i brakło sił na robotę papierkową z pracy nr
2, ale nawet moja mama jest pod wrażeniem. Gospodyni domowa. Brzmi dumnie ;).
Dziećmi
zajmował się głównie mąż, a ja miałam krótką m.in. przerwę z okazji wizyty
rodzinnej. Czworo dzieci w naszym domu i sami faceci do ich obsługi, to byłaby
już lekka przesada ;).
Zmartwił
nas starszy Synek, bo niespodziewanie zwymiotował. A on, biedak, nawet nie
ruszył ciężkostrawnego lecza ani śliwek. Nie zdążył też napić się kompotu, choć
to był jego pomysł, by mama go przyrządziła. Zapowiada się więc noc czuwania,
oby pro forma.
Sympatyczny tekst. Pozdrawiamy.:)
OdpowiedzUsuń