niedziela, 30 września 2012

Mama z powołania



U nas znowu chorzy i chorsi… I tak od tygodnia! Dobrze, że dziadek przyjechał. Zajmował się marudnym, gorączkującym, niejedzącym Młodszym, Starszego do przedszkola zaprowadził, obiad ugotował… Rety, jak miło :-). Zwłaszcza, że kiedy Młodszy ryczał non stop, to matce psychika siadała.
Dziś ciut lepiej. Przynajmniej odkąd Młodszy wstał z popołudniowej drzemki i zjadł zupę, bo tak to cały dzień nic. Nie wiem jak to się dzieje, ale kiedy rzeczone dziecię nie je praktycznie od tygodnia (najpierw wirus, od środy prawdopodobnie bolesne piątki idą…), to jednak żelki zjada. I mamby. Tzn. mamb marki mamba nie kupujemy, jak dla mnie zbyt są kluchowate, preferujemy mamby marki maoam. W każdym razie nazwa nie do wymówienia dla dwulatka i ogólnie mało przyjemna, więc w naszej świadomości funkcjonują jako mamby. No i dziś dziecię budzi się, jemy śniadanie, które powoduje nieziemski wręcz lament. Przez płacz przedziera się coraz bardziej donośne hasło „Mambę!” tudzież „Misia!” (i tym razem nie chodzi o ukochaną maskotkę, ale o żelka oczywiście!). Tak więc serka nie, kanapki nie, ale żelka (mambę) owszem i to chętnie!
Dziś pierwszy raz miałam okazję pobyć sam na sam ze Starszakiem. Jeju, jak nam tego brakowało! Poczytaliśmy ambitne lektury przedszkolaka, odkryłam dobrą serię rozmów z Aniołem Stróżem. Wreszcie synek skwitował, jak to fajnie tylko z mamą zostać, cisza, spokój, nikt nie psuje zabawy, nikt nie przewraca kartek… Teraz dziecię piękny rysunek z plasteliny wykonuje. Nie wiem, po kim ma ten talent, ale naprawdę wyjątkowe dzieło powstaje znowu :).
Wczoraj z kolei byłam w ogóle SAMA w domu. Musiałam jechać do pracy nr 2, chłopaki w tym czasie ruszyli na marsz Obudź się Polsko. Trochę żałowałam, że mnie tam nie było, uznałam to za patriotyczny obowiązek, ale zaległości w pracy byłyby nie do odrobienia. W każdym razie wróciłam wcześniej niż moi faceci, posprzątałam, upiekłam ciasto i napawałam się ciszą... Cudnie! Choć na dłuższą metę bym tak nie chciała. Bo ja jestem jednak mamą z powołania. I żoną też :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz