niedziela, 2 września 2012

Instynkt gniazda


O Matko! Ja naprawdę urodziłam się 40 lat za późno. Mogę żyć bez komputera, a jeszcze bardziej bez telewizora. Poradziłabym sobie i bez komórki, bo przecież radziłam sobie bez niej przez 19 lat. Nawet przeżyłabym jakoś bez pękającego lakieru do paznokci… Do szczęścia z dóbr kultury spokojnie wystarczą mi radio i książki. Tzn. duży księgozbiór, bo przez ostatnie 2 miesiące przeczytałam jakieś 20-30 książek i ciągle mi mało. Ciężko mi się wraca do pracy przy komputerze.
Dziś znowu zawaliłam robotę nr 2 i zostawiam wszystko na ostatnią chwilę. Za to w kuchni dochodzą weki :). Pierwszy raz w życiu robię kompoty w słoikach na zimę. Nawet mąż zaczyna dziwnie patrzeć, że gromadzę takie zapasy na zimę: 30 słoje przecierów pomidorowych, kilkanaście dżemów, teraz te weki, a w zamrażalce kilka propozycji obiadowych… A dziś rano gotowałam synkom kisiel-nie-z-torebki. Mężowi oko zbielało, bo nie wiedział, że takowy niegotowiec istnieje. Zupełnie jakby fisiel Delecty rósł na drzewie…
 Tak więc u mnie gorzej niż kiedy ujawnił się instynkt budowania gniazda na koniec ciąż… Naprawdę dobrze bym sobie poradziła w czasie akcji wspominanych już Cudownych lat… A tu nie, mąż telemaniak nie da się wczuć w atmosferę spokojnej rodziny z przedmieść lat 50…
Dawno nie pisałam, ale dzieci są super. Naprawdę fajnie być mamą. Robić kompoty na zimę i gotować trzy propozycje mięsne na najbliższe dni. I tłumaczyć, co znaczy „absolutnie”… ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz