O Matko! Ja
naprawdę urodziłam się 40 lat za późno. Mogę żyć bez komputera, a jeszcze
bardziej bez telewizora. Poradziłabym sobie i bez komórki, bo przecież radziłam
sobie bez niej przez 19 lat. Nawet przeżyłabym jakoś bez pękającego lakieru do
paznokci… Do szczęścia z dóbr kultury spokojnie wystarczą mi radio i książki.
Tzn. duży księgozbiór, bo przez ostatnie 2 miesiące przeczytałam jakieś 20-30
książek i ciągle mi mało. Ciężko mi się wraca do pracy przy komputerze.
Dziś znowu
zawaliłam robotę nr 2 i zostawiam wszystko na ostatnią chwilę. Za to w kuchni
dochodzą weki :). Pierwszy raz w życiu robię kompoty w słoikach na zimę. Nawet mąż zaczyna
dziwnie patrzeć, że gromadzę takie zapasy na zimę: 30 słoje przecierów pomidorowych,
kilkanaście dżemów, teraz te weki, a w zamrażalce kilka propozycji obiadowych… A
dziś rano gotowałam synkom kisiel-nie-z-torebki. Mężowi oko zbielało, bo nie
wiedział, że takowy niegotowiec istnieje. Zupełnie jakby fisiel Delecty rósł na drzewie…
Tak więc u mnie gorzej niż kiedy ujawnił się instynkt
budowania gniazda na koniec ciąż… Naprawdę dobrze bym sobie poradziła w czasie
akcji wspominanych już Cudownych lat…
A tu nie, mąż telemaniak nie da się wczuć w atmosferę spokojnej rodziny z
przedmieść lat 50…
Dawno nie
pisałam, ale dzieci są super. Naprawdę fajnie być mamą. Robić kompoty na zimę i
gotować trzy propozycje mięsne na najbliższe dni. I tłumaczyć, co znaczy „absolutnie”…
;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz