poniedziałek, 10 października 2011

Dziecko chore...


Chore dziecko to dla mamy noc z głowy, a wszystko inne przestaje się liczyć. Leżą więc w szufladzie zaległe sprawdziany, czekają na lepsze czasy, kiedy będzie wolna głowa. Tym razem to niby nic strasznego, temperatura, nie wiadomo, zęby albo przeziębienie. Podaję syropek, biegam, mierzę, spada czy nie spada. Jak nie spada, kombinujemy z kompresami. No i cycek jest niezawodny, żeby dziecię się lepiej poczuło, przytuliło, wyciszyło, zasnęło… W porównaniu z pobytami w szpitalach ze starszakiem teraz i tak jest lightowo, ale serce mamuśkowe koncentruje się tylko na jednym: że jej mały dzidziuś cierpi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz