niedziela, 2 października 2011

jeszcze trochę o cyckach ;)

W takich chwilach jak dziś marzę o jak najszybszym ostawieniu J. Kiedy ten mały terminator biega pełen energii od rana do wieczora (z krótką przedobiadową drzemką), a ja wyciągam cycka w nadziei, że zaśnie, to mam dość. Zwłaszcza gdy zbliża się godz. 21, ja padam na twarz i nie wiem, w co ręce włożyć… Nie wiem, skąd u niego tyle energii. Miał znów stan podgorączkowy (chyba zęby) powinien paść i spać spać spać, a tu nie. Wydaje się, że zaraz padnie, więc kładę się z nim, wyciągam cycka, a ten bije brawo! Dziwaczna to scena! O spaniu nie ma już mowy, J wstaje i wygląda, jakby się właśnie obudził, rześki i zadowolony. I tak kilka razy. Żeby nie tracić czasu, idę więc pod prysznic, a ten się drze. Bo zmęczony, hehe, dobre. Wyskakuję szybko, nie zdążywszy się porządnie wytrzeć i cała zabawa od nowa. Uśmiech do cycka, brawo (sic!), krótkie ssanie i wstępuje nowa energia. Moje wieczorne ambitne plany zawodowe szlag trafia. Może on wysysa moją energię po prostu? Co dziwne, Starszak spał już po 18. To rozumiem. Dziecko idzie się myć, je kolację i do łóżka. Dlaczego Roczniak nie może wpisać się w ten schemat?!
Tak więc dziś marzę o tym, żeby nie karmić. Wczoraj zaś miałam zgoła inne refleksje… Uświadomiłam sobie (po raz kolejny), że nie tylko on, ale i ja nie jestem jeszcze na to gotowa. I że w ferworze zajęć to jedyna chwila, kiedy mogę z czystym sumieniem na chwilę się położyć. Bo my, Matki Polki, mamy wyrzuty o każdą chwilę bezruchu (a może nie my, tylko ja mam takie irracjonalne wyrzuty?). No ale dziś nie bardzo mogłam sobie pozwolić na kontemplowanie macierzyństwa.
Wczoraj oglądałam na TLC program o, a jakże, cyckach. Podobno w UK coraz więcej matek decyduje się nie karmić w ogóle z obawy przez sflaczałym biustem. Pokazali kobietę, która wykarmiła 2 dzieci (to tak jak ja, tyle, że ja jeszcze nie skończyłam) i faktycznie wyglądała strasznie. Nie chodzi o sam rozmiar nastolatki, ale i o zdeformowane brodawki, ohydną wiszącą skórę i bardzo niesymetryczne „cycki”, które przestają być „cyckami”, bo wracają do właścicielki jako „biust” i „atrybut kobiecości”. 
Pamiętam, że jak poszłam na kontrolę po połogu to pan doktor zaproponował mi numer do swojego kolegi plastyka, gdy już skończę karmić. Myślałam, że to taki ginekologiczny żart! Zwłaszcza że 6 tyg po porodzie naprawdę super wyglądałam! Teraz zastanawiam się, czy to nie miało być uświadomienie mi: albo plastyka albo będziesz sflaczała, tertium non datur...W każdym razie może dziewczyny, które karmią dłużej niż rok i nie są pierworódkami, podświadomie chcą karmić jak najdłużej, by dobrze wyglądać w dekoltach? W końcu zawsze lepiej czujemy się z bluzce, której guziki rozchodzą się z biuście, a nie w powstałej w wyniku c.c oponki… Nawet jeśli tylko mierzymy ją w domu przed wyjściem do pracy, bo ostatecznie decydujemy, że głupio pokazać się publicznie w za małym ubraniu :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz