piątek, 4 listopada 2011

Matka ma kryzys


„- Wiesz, Syneczku, mamusia bardzo cię kocha…”
„- Wiem. Natalka też mnie kocha!”
Kim do jasnej pogody jest Natalka? Podobno koleżanka z przedszkola. Pierwsze słyszę. Wcześniej mówił, że bawi się z Olą i Kubą, a tu jakaś Natalka… Chyba trzeba zacząć oswajać się z myślą, że pewnego pięknego dnia jakaś Natalka zabierze mojego synka… Choć jakoś nigdy nie podobało mi się to imię. Muszę jeszcze kiedyś mieć córkę, bo chłopaki wyfruną z gniazda i koniec. Kobiety stawiają na swoim i przekabacą moich synków. Nie chcę być po prostu teściową synowych. Tak że za 3 lata pomyślę o córce. Bo mąż chętny od dziś, hehe, nie ma mowy!
Hasło kolejne dziecko jest dla mnie przerażające. Pierwszy trymestr – koszmar! Bieganie z wielkim brzuchem za trzylatkiem i roczniakiem! Poród – masakra! Brak perspektyw na przespaną noc. Uwiązanie w domu na kolejne długie miesiące. Cycek. Choć akurat to ostatnie jest nieodłączną częścią mojego życia od ponad roku ;).
Niby już druga ciąża napawała mnie przerażeniem. Co prawda wyszła mi na dobre, przez półtora roku posiedziałam w domu, mogłam dopilnować Staszaka, dzięki temu szybko zaczął pięknie i dużo mówić, śpiewać i w ogóle straszny mądrala z niego. Ostatnio spotkałam się z bliską niegdyś, a dziś daleką (terytorialnie) koleżanką, która właśnie jest w trzeciej ciąży. Powiedziałam jej, że przestraszyłam się nie na żarty, bo jakoś tak się składa, że zawsze dość szybko po niej zachodziłam w ciążę. Ale niedoczekanie. Zaczęłam awans zawodowy, nie mogę go przerwać, bo potem bym musiała zaczynać wszystko od nowa. A odkąd dowiedziałam się, ile mi płacą za nadgodzinę, postanowiłam czem prędzej zrobić awans, żeby za to samo dostawać większą kasę ;). Tak tak, zaczynam myśleć w kategoriach materialnych, choć podobno jestem prawopółkulowcem ;).
Poza tym dopadło mnie ostre przemęczenie. Tak sądzę, ale na wszelki wypadek poszłam do lekarza i porobię badania. Po dwóch akcjach w pracy, kiedy świat zawirował mi przed oczyma i musiałam usiąść (normalnie rzadko siedzę prowadząc lekcje, bo jestem perypatetykiem), czując że inaczej zemdleję, przestraszyłam się nie na żarty. A wieczorami siedzę i odpływam, dziwne doznanie, jakbym była na łóżku wodnym. Zrobiłam sobie rachunek sumienia i wyszło, że pracuję na swoje własne wykończenie: a) nie jem śniadań (mimo postanowienia, że będę jeść), b) nie jem w pracy (zapominam, a przypomina mi się dopiero, kiedy świat wiruje), c) odkąd wstaję, to biegam (aż do czasu, gdy odebrawszy chłopców ze żłobka i przedszkola i szczęśliwie dotrzemy do domu), d) jem głównie zapychacze, a nie jedzenie, e) kiedy dzieci idą spać, ja się biorę za nocną robotę papierkową do pracy nr 1 albo nr 2, f) w nocy śpię czujna jak pies, bo cycek musi być w pogotowiu, g) ostatnie soki wysysa ze mnie mój mały Ssak…
W ramach mocnego postanowienia poprawy wczoraj poszłam spać po 22, a wcześniej zjadłam zupę pomidorową (potas!). Dziś zamiast batonika wcięłam pół papryki i jabłko, ciekawe na ile mi wystarczy motywacji. A jak mąż wrócił z pracy, wspaniałomyślnie odgrzałam mu obiad, po czym wyskoczyłam do przyjaciółki-sąsiadki na wspólne oglądanie ulubionego serialu :). Kiedy wróciłam, dzieci pięknie spały i uważam, że mąż w takich chwilach jest niezastąpiony. Dużo lepiej mu idzie samotne kąpanie i usypianie niż mi. Choć dziś rano miałam zgoła inne myślenie o mężu, który miał zawieźć młodsze dziecię do żłobka; na stole w kuchni czekała torba z wałówką, a mąż dzwoni ze żłobka, że zapomniał o jedzeniu…  Z drugiej strony, ja zapomniałam zabrać plecak Starszaka, więc do siebie też mogłabym się przyczepić ;). No ale najważniejsze, że w domu błoga cisza, dzieci nadal w swoich łóżkach i nikt się nie dopomina ode mnie cycka. Bo osiem zębów boli dużo bardziej niż sześć i J potrafi tak zacisnąć szczenę, że w środku nocy zaczynam krzyczeć.

2 komentarze:

  1. Ja właśnie jestem ofiarą myślenia moich rodziców, że córka to w domu przy nich pozostanie. Trudno się przestawić w myśleniu, że jednak dziecko może wybierze inaczej albo losy ją gdzieś tam rzucą.
    M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Może nie że zostanie, zamieszka itd, ale jak mówi mi wiele matek dorosłych już dzieci, w domu rządzi pani domu i inaczej się przychodzi do córki, niż do synowej ;)

    OdpowiedzUsuń