sobota, 19 listopada 2011

Musimy więcej pracować, żeby kupić więcej pieniążków... ;)

Próby odstawienia nadal idą kiepsko. Zwłaszcza w nocy nie ma póki co na to szans. Dziecko budzi się, a raczej płacze z zamkniętymi oczkami i szuka ciepłego pocieszyciela. W ciągu dnia jako tako, zwłaszcza że tak beznadziejnie zmienili mi plan (pewnie w ramach wspierania młodych mam w karierze zawodowej), że w piątki wychodzę z pracy po 15. Biegnę z wywieszonym językiem do żłobka, potem do przedszkola, skąd odbieram starszaka o 16 (nic to, że jeszcze w marcu ustalałam z szefem, że wykupuję tylko pół etatu w przedszkolu i zobowiązałam się odbierać synka do 14.30…). W każdym razie zanim po drodze zrobimy zakupy, spożywczak, piekarnia, na dworze jest kompletnie ciemno i w domu lądujemy o 17. Czekamy do 18 z kąpielą, więc dopiero na dobranoc jest cycek. Choć i tak robimy postępy i raz czy dwa w nocy tatusiowi udaje się uśpić młodszego bez przystawiania go do mamusi.
Poza tym w pracy intensywnie, przez cały tydzień musiałam przychodzić dużo przed czasem i zostawać po godzinach w związku z konkursem literackim. Namiętnie szukałam też odbiorcy nakrętek. Wycwaniły się firmy i owszem, łaskawie mogą odebrać nakrętki, ale za darmo! W końcu odezwała się firma z Bydgoszczy, przyjadą jak będziemy mieli tonę i zapłacą 50groszy za kg. Natalce płacą złotówkę, ale ze Śląska to do nas nie przyjadą. Choć, z drugiej strony, do Bydgoszczy jest od nas 300km, więc musi być to dla nich biznes, skoro przyjadą taki kawał. Bardzo mocno zaangażowałam się emocjonalnie w sprawę tej dziewczynki, mam nadzieję, że przynajmniej część naszych pomysłów wypali.
Jestem zmęczoną mamą. W szufladzie czeka cała sterta klasówek, które muszę sprawdzić na poniedziałek, ale dziś daję sobie luz. I tak rano musiałam jechać do pracy nr 2. Pracy, która na szczęście sprawia mi choć trochę przyjemności, odkąd zmienił się mój szef, co wpłynęło na zmiany na poziomie a) finansowym (dostaję więcej kasy, a robię to samo), b) psychicznym (kolejni szefowie jakoś chętniej ze mną współpracują. Tak więc dziś odpoczywam. Zwłaszcza że spędziliśmy miły wieczór w gronie przyjaciół i głupio byłoby teraz psuć sobie wieczór klasówkami ;). Wolę gotować rosołek dla moich chłopców i szykować mięsko i może ciasto uda się upiec. No i planuję zakupić (kocham internet) blachy do mufinków w kształcie misiów, by robić moim facetom prywatne lubisie z ciasta marchewkowego. Nabyłam też dziś mąkę graham i zastanawiam się, co z nią zrobić ;).
I jeszcze scenka z dzisiejszego poranka. Starszak uderzył młodszego. Niestety ostatnio coraz częściej zdarzają się podobne afery, bo Młodszy lubi psocić się bratu, zabiera mu zabawki, psuje misternie ułożone konstrukcje z klocków czy samochodów:
- „Nie wolno bić! Szanuj J, masz tylko jednego rodzonego braciszka!” - choć w sumie to czy trzylatek widzi różnicę między rodzonym a ciotecznym braciszkiem? Ma kilku braciszków („prawdziwego” i ciotecznych), ale siostra jest jedna, więc nawet jak oglądamy książeczkę, w której pod tytułem rodzina na obrazku jest: mama, tata, brat, siostra i niemowlę, to F zawsze nazywa: mama, tata, J, F i M (zawsze pożycza tu swoją kuzynkę) ;). W każdym razie dziś wyskoczył z tekstem:
- „Ja chcę jeszcze drugiego braciszka!”
- „Nie mamy teraz pieniążków na drugiego braciszka!” – jak mogłam coś takiego powiedzieć?!
- „To musicie z tatusiem jeszcze więcej pracować, żeby kupić więcej pieniążków, żeby kupić braciszka!” – hehe, jeszcze więcej!
Tak więc musimy jeszcze więcej pracować. Zwłaszcza że, jak się okazało, drugi braciszek ma mieć na imię Antoś i ma być jeszcze siostra. A czym będziemy jeździć? Chyba przy najbliższej okazji spytam o to starszaka. Ciekawe, co zaproponuje: vana, pociąg czy autobus?

1 komentarz:

  1. Fajny plan Młodego :)
    A co do mąki graham polecam: http://pracowniawypiekow.blogspot.com/
    Strona powinna dać choć inspirację :)

    OdpowiedzUsuń