poniedziałek, 14 listopada 2011

Porażki na wielu frontach

Od kilku dni trwają próby odstawienia J. We czwartek dostał butelkę z mlekiem modyfikowanym, ale ledwie na nią spojrzał. Stanęło na tym, że dostał cycka, a butlę wytrąbił Starszak… Weekend mieliśmy wyjazdowy, też nic nie wypaliło z wszelkich prób. Choć już właściwie się pogodziłam z tym, że skończę karmienie, demotywuje mnie mąż („no bo jak ty sobie wyobrażasz noce?”). Nic to, że synek ma ponad 14 miesięcy, że mleko mamy nie jest już mu właściwie potrzebne, że na łeb na szyję leci mi tarczyca i nie mogę podjąć efektywnego leczenia, że karmiąc przez pół nocy nie wysypiam się. Ważne jest to, że cycek to usypiacz i zapewnia wszystkim, poza mną rzecz jasna, błogi, spokojny sen. Tak więc wkrada się rozgoryczenie.
Ostatnio pochłania mnie pewna sprawa. Często zaglądam na najpyszniejsze miejsce w internecie, mojewypieki@blox.pl. Niedawno była tam informacja o trzymiesięcznej dziewczynce, dla  której trzeba szybko zebrać dużo pieniędzy. Razem z M, jako że obie jesteśmy mamuśkami i obie pracujemy w tej samej szkole, a mamy wrażliwe dusze, stwierdziłyśmy, że trzeba pomóc. Wymyśliłyśmy, że zorganizujemy akcję zbierania nakrętek. Dostałyśmy błogosławieństwo od szefa, niestety okazało się, że kompletnie nie opłaca nam się wysyłanie nakrętek na Śląsk (za kg nakrętek dostają złotówkę). Od paru dni intensywnie szukam więc odbiorcy polipropylenu (hehe, trochę się doszkoliłam…) na terenie Mazowsza. Mam nadzieję, że się uda. Wyobrażam sobie, co czuje mama tej małej Natalki…
A tak poza tym proza życia. Odebrałam dziś Starszaka z przedszkola, ale coś minę miał nietęgą. W końcu wydusił z siebie, że pani na niego nakrzyczała:
- Nakrzyczała czy zwróciła uwagę?
- Zwróciła uwagę.
- A miała powód?
- Bo ja ugryzłem Bartka…
Skarciłam synka, w duchu jednak cieszyłam się, że moje dziecię ugryzło, a nie to ono zostało ugryzione… ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz