czwartek, 15 grudnia 2011

Jak Józef i Maryja...


Przed nami trudne doświadczenia. Za nami też, ale mamy świadomość, że będzie coraz trudniej. Jesteśmy ludźmi wierzącymi i wszelkie ważne wydarzenia staramy się odczytywać Opatrznościowo. Jak już w Starym Testamencie pytali, tak i my pytamy o wolę Bożą. Jak młodzieniec pytał Jezusa, tak i my chcemy wiedzieć, co czynić.
Problem w tym, że czasami wiemy, że nie możemy nic zrobić. Że wydarzenia nas przerastają. Pozostaje nam robić to, co uważamy za dobre i słuszne i zaufać Opatrzności.
W niedzielę pojechaliśmy na ostry dyżur do lux medu, bo chłopaki nam ostro zaczęli kaszleć. Pani doktor zbadała młodszego, wszystko czyste, więc zaleciła inhalacje i kropelki na kaszel. U Starszaka jednak dopatrzyła się malinowego języka (czyt. szkarlatyna!). Nie miał ani gorączki, ani wysypki, więc pojechaliśmy zrobić mu tzw. szybki test, wymaz z gardła pod kątem paciorkowca. Wyszedł dodatni. Więc zrealizowaliśmy receptę na antybiotyk i przyjechał dziadek z odsieczą, bo ja nie mogłam brać teraz zwolnienia. Rano w poniedziałek dopadł mnie jednak tak paskudny wirus, że nie byłam w stanie nic zrobić. Jakoś doszłam do lekarza po leki i L4, a potem cały dzień przeleżałam jak kłoda.
Tymczasem u męża nagle okazało się, że nie przedłużą mu umowy w jego superwymarzonej pracy. Tak więc trudny to Adwent. Choć jakże ewangeliczny. Przechorowałam rekolekcje, więc na własnej skórze możemy poczuć się jak Józef i Maryja w drodze do Betlejem. Tyle że w nieco innych realiach. Z kredytem na mieszkanie, dwójką małych dzieci, masą zobowiązań finansowych i pewną tylko moją nauczycielską pensją, która nie wystarczy nawet  na opłaty. Mężem, któremu podcięto skrzydła, bo zespół wygryzł go bez żadnej przyczyny. Żoną, która miota się między zaufaniem Temu, który działa cuda, a czysto ludzkim chłodnym kalkulatorem: że NIEMOŻLIWE jest znalezienie pracy pod koniec roku, kiedy we wszystkich firmach dzielą się opłatkiem, a nie prowadzą rozmowy rekrutacyjne, że NIEMOŻLIWE jest przeżycie czteroosobowej rodziny z tego co, nam zostanie (a nie zostanie nic, bo do opłacenia rachunków będzie brakowało ponad 1000). Pan Bóg ma wobec nas plan, tylko my kompletnie nie rozumiemy jaki. I co robimy, Panie Boże?

2 komentarze:

  1. widzę, że koniec roku to dla Was też trudny okres - mnie czeka redukcja etatu z połówki do ćwierci...
    Pamiętam w modlitwie o Waszej rodzince.
    Młock.

    OdpowiedzUsuń