niedziela, 18 grudnia 2011

Kulturalna niedziela


Staramy się funkcjonować normalnie, wierząc, że Opatrzność ma dla nas najlepszy plan.
Tak więc dziś całą rodzinką wybraliśmy się do teatru. Ciekawi byliśmy, jak dzieciaki przetrwają półtoragodzinne przedstawienie (z przerwą, co prawda, ale zawsze…). Sztuka, Szopka krakowska, miała nas wprowadzić w klimat bożonarodzeniowy, a chłopcom pokazać prócz tego wzorzec kultury (jak się ubrać do teatru itd.). Przedstawienie było adresowane do dzieci w wieku od 4 lat, więc trochę wzięliśmy naszych na wyrost. Chyba najbardziej podobało im się foyer, oglądali wystawy marionetek i kukiełek. Starszak był zachwycony też łazienką, bo w każdej kabinie oprócz kibelków były i nocniki. Musiał koniecznie każdy ochrzcić…
Na widowni nie był już takim twardzielem, kiedy koza zaczęła kąsać pasterza, tak się biedak rozpłakał, że żal ściskał. No i nadal panicznie boi się wszelkich przebierańców: śmierć z kosą, Herod, wspomniana koza i lucyfer wystraszyli go nie na żarty. Z tego strachu zresztą zasnął nam w połowie drugiego aktu. Młodszy okazał się większym teatromanem. Wysiedział całe przedstawienie u mnie na kolanach, a jak zaczął się niecierpliwić, mogłam dyskretnie go nakarmić… Zresztą świetnie wczuł się w rolę, pod koniec nawet bił brawo. Jego zachowanie wzbudziło prawdziwy entuzjazm, niektóre mamy głośno komentowały, „jakie to dziecko grzeczne”. Hehe, zobaczyłyby go w domu…
Jutro wracamy do żłobków, przedszkoli itd. Starszak nie ma wysypki, nie łuszczy mu się też skóra, więc alarm o szkarlatynie okazał się fałszywy. Młodszy nadal nie bardzo chce jeść, ale nie ma się co dziwić, wychodzą mu trójki i czwórki. Dobrze, że choć gorączka się skończyła, bo przez kilka dni był ciepłym piecykiem.
Chłopaki znowu zżyli się z dziadkiem, który pomagał nam w ostatnim tygodniu. Teraz jest on jedyną osobą, z którą chcą rozmawiać przez telefon. Wyrywają sobie słuchawkę z ręki, każdy coś tam opowiada. Młodszy, głównie przykłada do ucha aparat i słucha, Starszak tak pytluje językiem i skacze z tematu na temat, że biedny dziadek gubi się w gąszczu informacji i na słowa wnuka „dziadek, ja sobie siedzę i oglądam bajkę, i się przewróciłem i boliła mnie głowa, a J bawi się z mamą” odpowiada „To świetnie!”…
Podobno w mieście panuje ospa. Mam nadzieję, że chłopców nie dopadnie, bo chcemy pojechać na święta do rodziny. Oby nasze kłopoty już się kończyły. Z dobrych wiadomości: wczoraj Starszak był na kontroli u kardiologa i wszystko jest ok. Następna wizyta za rok. Uff. Zła wiadomość: ortopeda przyczepił się do ustawiania stóp Starszaka, kazał ćwiczyć codziennie przez pół godziny i kupić specjalistyczne buty. Niestety nie był to lekarz, u którego byliśmy ostatnio i mamy podejrzenie, że jego diagnoza jest na wyrost. Wypełnialiśmy zalecenia poprzedniego dr., a ten je zakwestionował i podał adres sklepu, w którym mamy kupić buty. Może chodzi o interes sklepu, a nie stópki naszego dziecka?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz